Peru
Peru jest tak różnorodne, jak rozległe. Można tu doświadczyć tropikalnej Amazonii i arktycznego klimatu Andów lub Kordylierów. To kraj, w którym nowoczesne miasta mieszają się z tradycyjną architekturą, a w innych miejscach można znaleźć relikty z epoki Francisco Pizarro.
Jednym z takich historycznych klejnotów jest Cusco (które zostanie omówione w przyszłym poście). W Peru, podobnie jak najwyżsi kapłani lub wielcy przywódcy Inków, możemy przejść przez Bramę Słońca, aby zobaczyć Machu Picchu. W Limie można zanurzyć się w luksusie lub skosztować lokalnych przysmaków na targu. Zabierzemy Cię ze sobą, aby zobaczyć tęczowe odcienie kolorowych gór... Niczym Indiana Jones, mieliśmy okazję spacerować ulicami starożytnej cywilizacji. Usiądź więc wygodnie, zrelaksuj się i pozwól nam zabrać Cię w podróż przez góry, lasy tropikalne i pustynie.
Zapomniana cywilizacja
Przed podróżą:
Gdzie zatrzymać się na noc
- Lima: Polecamy dwie dzielnice, Miraflores i Barranco. My zatrzymaliśmy się w nowoczesnej Miraflores. Barranco jest spokojne i bezpieczne w ciągu dnia, ale w nocy, szczególnie w pobliżu plaży, jest kilka ciemnych uliczek, których najlepiej unikać.
- Ważna uwaga: Jeśli chcesz dobrze się wyspać, pamiętaj, aby poprosić o rezerwację z oknem z dala od ulicy i jak najwyżej. W Peru klakson samochodowy jest najważniejszym elementem pojazdu i jest używany 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, niezależnie od tego, czy jest potrzebny, czy nie.
Waluta: Lokalną walutą jest peruwiański sol. Peru nadal jest krajem, w którym płatności kartą poza głównymi miastami są rzadkością, więc upewnij się, że masz zapas gotówki!
Gdzie iść: Święte Miasto Caral-Supe, powszechnie znane jako Caral, znajduje się około 200 km na północ od Limy i 25 km na wschód od zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej.
Jak się tam dostać:
- Samochodem: Jedź trasą PE-1N, a następnie skręć na wschód w LM-102.
- Wycieczka: Obecnie wiele biur podróży oferuje wycieczki do świętego miasta Caral-Supe, których ceny wahają się od $160-$300 za osobę, wymagające całego dnia.
(JEŚLI ZDECYDUJESZ SIĘ PROWADZIĆ, PAMIĘTAJ, ŻE W PERU JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA UWAŻANIE NA INNYCH KIEROWCÓW. ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ Z KLAKSONEM - BĘDZIESZ GO CZĘSTO UŻYWAĆ).
Uwaga kierowcy: Przed i za każdym znakiem "przejście dla pieszych" i "strefa szkolna" znajdują się progi zwalniające - wystarczająco duże, aby zatrzymać nawet czołg. Zwolnij więc i uważaj na podwozie swojego samochodu!
Co zabrać:
- Mały plecak i zdecydowanie duży kapelusz.
- Jeśli nie masz pewności co do lokalnej kuchni, zabierz ze sobą przekąski i posiłek na jeden z posiłków w ciągu dnia (cała podróż trwa ponad 12 godzin).
- Kilka butelek wody.
- Filtr przeciwsłoneczny o minimalnej wartości SPF 50 (w przypadku bardzo jasnej karnacji sugerujemy SPF 70).
- Okulary przeciwsłoneczne.
- Zamknięte, wygodne buty; nie zalecamy klapek ani sandałów ze względu na piasek.
Opłata za wstęp: Opłata za wstęp do Caral, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w Peru, wynosi 11 soli (około $2,90 USD) za osobę dorosłą i 1 sola (około $0,30 USD) za dzieci poniżej 12 roku życia. BILETY MOŻNA KUPIĆ WYŁĄCZNIE ZA GOTÓWKĘ.
Należy pamiętać, że napiwki dla przewodnika są zwyczajowe.
Zapomniana cywilizacja
Peru, ze swoją różnorodną florą i fauną oraz tajemnicami Inków, fascynuje wielu z nas od wieków. Czy to opowieści o El Dorado, "krainie złota", która zwabiła konkwistadorów, czy mityczne Linie Nazca, które według niektórych służyły jako znaczniki nawigacyjne dla przybyszów z kosmosu, czy też słynne Machu Picchu.
Mamy jednak okazję zabrać Cię do mniej znanych miejsc - takich, które można nawet nazwać nieznanymi w świecie turystyki. Tym miejscem jest Święte Miasto Caral-Supe, powszechnie znane jako Caral. Ta przygoda, podobnie jak wiele naszych podróży, była nieplanowana i podjęta z kaprysu. Ale zacznijmy od początku.
Właśnie wróciliśmy z naszej podróży w głąb peruwiańskiego dorzecza Amazonki (więcej o tym w nadchodzącym poście). Po wylądowaniu w Limie (stolicy Peru) udaliśmy się do hotelu, aby skorzystać z udogodnień cywilizacji, takich jak prysznic czy toaleta. To niemal zaskakujące, jak za każdym razem, gdy wracamy z dzikiej przyrody i odległych obszarów naturalnych, które tak bardzo kochamy, te małe udogodnienia przynoszą nam ogromną radość. A zwłaszcza w tropikach klimatyzacja jest praktycznie luksusem. Mając kilka dni w zapasie, zastanawialiśmy się, jak najlepiej je wykorzystać. Nie mogliśmy po prostu spędzić ich w hotelu lub przy basenie - byłaby to niewybaczalna strata czasu. Kiedy zastanawialiśmy się nad tym, co Lima może nam zaoferować, przypomniałem sobie artykuł, na który natknąłem się niedawno na temat niedawnego odkrycia archeologicznego w Peru.
Niestety, nie mogłem sobie przypomnieć szczegółów, ale w tym miejscu pojawiły się udogodnienia zachodniej cywilizacji. Zacząłem przeglądać swoje notatki, a następnie przeszukałem Internet, aż natknąłem się na podobny artykuł o starożytnej cywilizacji znacznie starszej niż Inkowie. Była to cywilizacja Norte Chico, uznawana za jedną z sześciu kolebek ludzkiej cywilizacji, a jej miasto zostało wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Postanowiliśmy więc, mając minimalne informacje na temat historii i lokalizacji miasta, wybrać się do tego tajemniczego miejsca. Wynajęliśmy samochód i wyruszyliśmy z Limy na północ. Podróż miała wynieść około 200 kilometrów. Istnieje kilka alternatywnych tras w tym kierunku; wybraliśmy PE-1N, a następnie skręciliśmy na wschód w LM-102 na około 25 kilometrów.
Droga PE-1N
Droga na północ prowadzi przez pustynne krajobrazy wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Sceneria nie jest zbyt przyjemna, choć bardzo interesująca. Im dalej na północ, tym mniej zieleni, stopniowo ustępując miejsca piaskom i skalistej pustyni. W pewnym momencie zauważamy, że tylko w zamieszkałych obszarach pojawia się odrobina zieleni (choć w większości przypadków jest ona pokryta warstwą kurzu i piasku). Architektura, którą mijamy, jest typowa dla tego regionu: niskie budynki z płaskimi dachami i małymi oknami. Fascynujące jest to, że pomimo postępu cywilizacyjnego, ludzie nadal budują tu domy z suszonych na słońcu glinianych cegieł. Ten typ budownictwa można zobaczyć w całej Ameryce Południowej.
Oto interesujący szczegół: kiedy wylądowaliśmy w Cusco i Limie, miasto z góry wyglądało na niedokończone. Prawie każdy budynek miał górne piętro w budowie, z odsłoniętymi prętami zbrojeniowymi i gołymi ścianami. Początkowo zakładaliśmy, że to po prostu kwestia finansowa uniemożliwiająca ukończenie budowy. Nie mogliśmy się bardziej mylić. Okazuje się, że jeśli dom jest "niedokończony", właściciel nie musi płacić podatków od nieruchomości... więc prawie nikt ich nie płaci.
Kiedy byliśmy już prawie pewni, że dotarliśmy do miejsca, w którym możemy zaparkować samochód, okazało się, że reszta drogi zniknęła. Na wąskiej, nieutwardzonej ścieżce musieliśmy wycofać się "na wstecznym". Droga biegła przez wąwóz i była tak wąska, że zawrócenie było niemożliwe. Wróciliśmy więc na główną drogę i kierując się instynktem, kontynuowaliśmy jazdę na wschód. Po przejechaniu około 15 kilometrów dotarliśmy do miasta Caral. Tutaj postanowiliśmy zapytać miejscowych o drogę. Niestety, ani Brydzia, ani ja nie mówimy po hiszpańsku, a żaden z miejscowych nie potrafił porozumieć się po angielsku. Ale wszyscy wiemy, że jeśli jest wola, to znajdzie się sposób. Używając gestów, przesadnej ekspresji i odrobiny szarady, udało nam się zrozumieć, gdzie skręcić w prawo - a przynajmniej mieliśmy nadzieję, że zrozumieliśmy poprawnie. I mieliśmy rację! Po przejechaniu kolejnych 10 kilometrów dotarliśmy do "nowoczesnego" miasta Caral. Nie spodziewajcie się tętniącej życiem metropolii, ale w razie potrzeby są tu trzy hostele, w których można spędzić noc i restauracja, w której można skosztować lokalnych specjałów.
W końcu, po dotarciu do rynku, skręciliśmy w prawo i dotarliśmy na parking, gdzie zostawiliśmy samochód i resztę drogi pokonaliśmy pieszo.
Przy tym budynku należy skręcić w prawo, jeśli jedzie się z północy drogą LM-102, lub w lewo, jeśli jedzie się z południa.
Aby dotrzeć do miejsca, w którym mogliśmy wejść na teren wykopalisk, musieliśmy odbyć krótki spacer po pustynnych piaskach. (Nie, nie jest to wędrówka przez Saharę, więc nie musisz się martwić, że umrzesz z pragnienia, chociaż zalecamy zabranie ze sobą wody - wystarczającej na twoje potrzeby, ale około litra na osobę powinno wystarczyć). I jeszcze więcej przeszkód... haha! Po przebyciu całej tej drogi, kobieta przy wejściu ("kasjerka") i strażnik w mundurze z 12-nabojową strzelbą (ochrona w Peru uwielbia 12-nabojowe strzelby i zobaczysz je praktycznie wszędzie) próbowali nam coś wyjaśnić. Na początku myśleliśmy, że chodzi tylko o opłatę za wstęp. Uśmiechając się więc (ponieważ z poprzedniego doświadczenia wiedzieliśmy, że nie ma sensu liczyć na płatności kartą kredytową lub bankomaty), podeszliśmy do "kasjerki" z lokalną walutą w ręku. Ale ona nie chciała przyjąć banknotów i wciąż próbowała nam coś wyjaśnić, gestykulując dobitnie i mówiąc bardzo powoli po hiszpańsku. To zabawne, że kiedy ktoś nas nie rozumie, mamy tendencję do mówienia wolniej i głośniej, jakby to miało pomóc - haha. Co teraz?! Z pewnością nie przejechaliśmy całej tej drogi tylko po to, by "pocałować klamkę", jak to mówią!
Brydzia wpadła na pomysł: może po prostu nie miała drobnych na tak wysoki nominał. Więc kiedy dowiedzieliśmy się o opłacie za wstęp (11 soli), policzyliśmy dokładną kwotę, mniej więcej. Ale to też nie było to... No i co teraz?
Rozwiązanie pojawiło się samo. Po około 20 minutach przybył mężczyzna, który mówił tylko kilka słów po angielsku, ale to wystarczyło. Powinienem wspomnieć, że korzystanie z Tłumacza Google nie wchodziło w grę, ponieważ nie było internetu. Jak się okazało, nie można było wejść na teren miasta bez archeologa. Wynikało to z faktu, że wykopaliska wciąż trwały. W końcu udało nam się wejść.
Teraz trochę o historii tego miejsca, ale nie będzie to prosto z Wikipedii czy podręcznika historii. Większość informacji pochodzi od archeologa, który na tyle, na ile mógł, starał się wyjaśnić i opowiedzieć nam historię tego miejsca.
Historia Caral i jego mieszkańców
Tak naprawdę niewiele wiemy o tym miejscu. Kiedy mieliśmy zaszczyt odwiedzić Caral, było ono praktycznie nieznane turystom i zostało odkryte około 20 lat wcześniej przez Ruth Shady Solís z Uniwersytetu San Marcos. Różne źródła podają sprzeczne informacje na temat pierwotnego odkrycia Caral. Niektóre podają rok 1905, inne 1940. Faktem jest, że dopiero w 1994 roku dokonano prawdziwego odkrycia tej cywilizacji.
Co wiemy? Zacznijmy od tego, że jest więcej niewiadomych niż odpowiedzi. Wiemy tylko, że powstało około 5500 lat temu, a zbudowane tam piramidy są rzekomo starsze niż egipska Piramida Schodkowa w Sakkarze czy mezopotamskie zigguraty. Kompleks miejski obejmuje 165 akrów struktur i obejmuje 18 piramid i był domem dla około 3000 osób.
Najbardziej fascynującą częścią tego miejsca nie jest jego wiek ani zaawansowanie cywilizacyjne; to raczej fakt, że w ciągu 1500 lat istnienia jego mieszkańcy nie doświadczyli wojny. Do dziś nie znaleziono żadnej broni, a żaden ze szkieletów nie nosi śladów obrażeń związanych z walką. Wiemy, że jego mieszkańcy żyli w pokoju i cieszyli się dobrymi czasami, ponieważ pokój i dobrobyt sprzyjają takiej atmosferze. Wiemy również, że mieszkańcy miasta produkowali bawełniane sieci i tekstylia, co stawiało ich przed innymi cywilizacjami w niektórych obszarach rozwoju.
Nie wiemy zbyt wiele o kulturze czy religii tej cywilizacji, ale wiemy, że podróżowali w głąb Amazonii - co było niezwykłym wyczynem, biorąc pod uwagę odległości w tamtych czasach.
Jednak najbardziej intrygującym aspektem jest rodzaj kronik i pisma, którego używali. Wchodzimy tu w "quipu", czyli pismo węzełkowe, które najwcześniej pojawiło się w Caral. System ten jest wczesną formą systemu dziesiętnego. Początkowo sądzono, że quipu był używany do liczenia zasobów i śledzenia ich wykorzystania, ale późniejsze wykopaliska ujawniły bardziej złożone "zapisy", w których wiązane sznurki były tkane kolorowymi tkaninami (w sposób synchroniczny) i piórami. Sugeruje to, że był to wyrafinowany system zapisu podobny do hieroglifów.
Gdy prowadził nas wyznaczonymi ścieżkami, zdaliśmy sobie sprawę z ogromu tego odkrycia - ile pracy i umiejętności architektonicznych wymagało zbudowanie tak złożonego miasta. Jak nim zarządzano? Nie mogliśmy uzyskać odpowiedzi na to pytanie z prostego powodu... wciąż jest nieznane.
To, co wiemy i co uznaliśmy za szczególnie intrygujące, to "Piramida La Galeria", czyli 3-metrowy obelisk ustawiony dokładnie na północ. Niedaleko niego archeolog pokazał nam duży kamień o regularnym kształcie, który wyglądał jak porzucony element budowlany. Ale całe miasto zostało zbudowane z suszonych na słońcu glinianych cegieł, więc do czego służył ten kamień? Nie był szczególnie okazały, a nawet wyglądał, jakby nie został w pełni obrobiony. I tu po raz kolejny zostaliśmy zaskoczeni. Okazało się, że ten kamień był mapą gwiazd i planet, a wszystkie piramidy są wyrównane z konkretną gwiazdą, co wskazuje na zaawansowaną wiedzę astronomiczną.
W centrum miasta znajdował się ceremonialny amfiteatr, w którym odbywały się wszystkie ceremonie i ważne wydarzenia.
ZDJĘCIE AMFITEATRU
Kiedy przenieśliśmy się z części ceremonialnej do mieszkalnej, spotkała nas kolejna niespodzianka. Sposób, w jaki budowali domy, był dość wyjątkowy. Każdy dom miał palenisko, ale bardziej przypominało ono piec, który rozpoznalibyśmy dzisiaj, niż otwarty ogień. Składało się z dwóch komór: w jednej palił się ogień, podczas gdy druga, większa komora była wentylowana powietrzem wpadającym przez otwór w ścianie. Wyglądało to trochę jak lejek lub nawet otwór strzelniczy w fortecy lub bunkrze. Ja myślałem o bunkrze, Brydzia o leju. Przez ten otwór, w zimnych okresach, wiatr wiał do komory i cyrkulował ciepłe powietrze kanałami pod podłogą, rozprowadzając ciepło do reszty pomieszczeń. Niesamowite, prawda? 5000 lat temu mieli już centralne ogrzewanie.
Pod koniec naszej wycieczki dotarliśmy do podnóża wzgórz otaczających dolinę. Postanowiliśmy wspiąć się na górę, aby zobaczyć miasto z góry. Widok zapierał dech w piersiach.
Przyznaję, że przez chwilę poczułem się jak Indiana Jones podczas jednej ze swoich przygód. Jako nastolatek byłem zafascynowany powieściami Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego (polscy czytelnicy mogą wiedzieć, o czym mówię). Marzyłem, że pewnego dnia, tak jak w tych historiach, będę mógł przeżyć coś równie ekscytującego jak oni. Życie dało mi szansę spełnić to marzenie i to nie raz.
Rozumiemy, że większość ludzi odwiedza Peru z chęcią zobaczenia Machu Picchu, które, owszem, jest interesujące, ale jest prymitywną strukturą liczącą zaledwie 500 lat. Wielu nie zdaje sobie sprawy, że w tym samym kraju mogą spacerować ulicami prawdziwej kolebki cywilizacji i ludzkości.
Nie tylko polecamy odwiedzenie tego miejsca - jest ono fascynujące historycznie i kulturowo, a także dostarcza kilku spostrzeżeń na temat rozwoju człowieka. Zdobyliśmy tam ogromną ilość informacji, wystarczającą, aby zaspokoić ciekawość każdego... jednak Brydzia i ja wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Jak to możliwe, że ta cywilizacja nie znała wojen? Gdzie się podziali i dlaczego zniknęli? Ale przede wszystkim, skąd się wzięli? Dlaczego na żadnym z budynków nie ma malowideł ani rzeźb? Dlaczego, pomimo bycia tak zaawansowaną cywilizacją, w całym kompleksie nie znaleziono żadnych naczyń ceramicznych? Czego używali do przygotowywania posiłków lub przechowywania plonów na następny rok? Może kiedyś się dowiemy... a może znajdziemy odpowiedzi w innym zaginionym mieście lub cywilizacji. Mamy nadzieję, że kiedy odwiedzisz to miejsce, dokonasz kolejnych odkryć i podzielisz się nimi z nami i innymi czytelnikami.
-Kris
bez komentarza